piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział II

Oszołomiona i przerażona wpatrywałam się w dziewczynę stojącą przede mną. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Brunetka uśmiechała łobuzersko.
- Nie, nie, nie. - szeptałam przerażona i odsunęłam się jak najdalej.
- Nareszcie! - westchnęła i obróciła się na pięcie w stronę luster. - Ile można siedzieć w jednym miejscu...
- Co tu się dzieję, do cholery?! - szepnęłam do dziewczyny.
Prychnęła lekceważąco i niechętnie obróciła się w mojej stronę. Tak łudząco przypominała mnie, ale było w niej coś innego... Coś tajemniczego i mrocznego.
- Jestem Miche... - przerwała, bo ktoś wszedł do łazienki.
Przetarłam oczy, poprawiłam włosy i podeszłam bliżej. Do łazienki weszła Ashley, szkolna plotkara. Była lekko szurnięta. Uśmiechnęłam się i zrobiłam krok przed siebie.
- Hej! - zawołałam wesoło.
Zamurowało mnie, Ashley nie patrzyła na mnie, jakby w ogóle mnie nie widziała, ani słyszała. Blondynka podeszła do mojej kopii, albo czymkolwiek ona była.
- Wszystkiego najlepszego Meg! - zawołała i ją przytuliła.
- Dziękuje. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie wrednie.
Wzięłam głęboki wdech, nie mogłam pojąć co tu się dzieję. Dlaczego ona mnie nie widzi?! I dlaczego uważa, że ja to...Ona?! Postanowiłam coś sprawdzić. Stanęłam za Ashley i czekałam aż się obróci. Dziewczyna po chwili zrobiła to na co czekałam. Uśmiechnęłam się z nadzieją. Niestety dziewczyna przeszła przeze mnie. Jakbym była duchem. Gdy drzwi od łazienki się zamknęły, spojrzałam wkurzona na brunetkę.
- Kim ty jesteś?! - pytałam zdenerwowana.
- Michelle. - powiedziała dumnie. - a teraz przepraszam, ale muszę się napić!
Dziewczyna wyminęła mnie i wyszła z łazienki. Przez chwilę stałam sparaliżowana, otrząsnęłam się i pobiegłam za Michelle. Dziewczyna siedziała przy barze, czekając na barmana. Podeszłam do niej i usiadłam naprzeciw.
- Co tu się dzieję?! Dlaczego nikt mnie nie widzi? - pytałam przestraszona.
Kobieta zachichotała i zwróciła się do barmana.
- Czego życzy sobie nasza Jubilatka? - zapytał wesoło barman.
- Szkocka z lodem, tylko szybko. Mam pewną sprawę. - rzuciła chłodno i nie chętnie spojrzała na mnie.
- Dobrze, dobrze. - westchnął widocznie smutniejszy.
Chciałam coś powiedzieć, ale i tak nikt mnie nie usłyszy... Cholera! Spojrzałam na brunetkę pytająco.
- Nie widzą Cię, bo nie masz ciała. Nie widzisz tej białej aury dookoła ciebie? Jesteś zjawą, samotną duszyczką, duchem, jak kto woli.  - odpowiedziała
- A ty kim jesteś? Moim sobowtórem, czy kim? - pytałam zaciekawiana, ale nadal przestraszona.
- O nie! Na pewno nie jestem twoim sobowtórem. - zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. - Jestem czymś o wiele fajniejszym.
Byłam bardzo ciekawa tego kim ona jest. Już chciałam zapytać, ale przerwała mi Ashley.
- Megan, pewien chłopak powiedział, że chciałby porozmawiać. Jest przed klubem. Niezłe ciacho. - pisnęła podekscytowana Ashley.
- Dziękuje. - szepnęła Michelle, to znaczy ja... Znaczy Michelle w moim ciele.... Jeny, nigdy to tego nie przywyknę.
Brunetka wstała i udała się do wyjścia. Oczywiście udałam się za nią. Dopiero teraz zauważyłam jak muzyka głośno gra. Zakryłam uszy rękoma i szłam dalej. Wszyscy tańczyli, jedli i śmiali się. Cora odwaliła kawał dobrej roboty, nie chciałam wychodzić, ale musiałam. Przygryzłam dolną wargę i wybiegłam z baru. Było niepokojąco ciemno, a nie było jeszcze aż tak późno. Jedyne oświetlenie na ulice dawały wysokie latarnie. Rozejrzałam się dookoła siebie, coś czerwonego mignęło mi przed oczami. Uśmiechnęłam się i pobiegłam. Po chwili ją znalazłam, stała w jakieś ciemnej uliczce, w której jedynym źródłem światła była maleńka latarnia. Michelle wyraźnie na coś czekała. Ciężko oddychając podeszłam do dziewczyny.
- Na co czekasz? - zapytał
Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo i obróciła się na pięcie.
- Connor. - westchnęła beznamiętnie. - Stev naprawdę nie ma kogo wysyłać?
- Przyszedłem po ciebie. - warknął
- To co? Teraz jesteś jego chłopcem na posyłki. - odwarknęła.
- Nie utrudniaj! - syknął przez zęby.
Dopiero teraz zobaczyłam twarz mężczyzny. Zamurowało mnie. To był Nathe, ale nie wyglądał jak on. Miał coś mrocznego, jak Michelle. Dlaczego on mówi na niego Connor? O jakiego Stevena chodzi? Brunetka uśmiechnęła się chłodno i rzuciła na mężczyznę. Zaczerpnęłam rozpaczliwie powietrza i patrzyłam na przebieg walki. O dziwo Michelle wygrywała. Kopnęła go, a chłopak z hukiem wylądował na ścianie. Tak zwany Connor szybko wstał i przygwoździł Michelle do ściany. Dziewczyna walnęła mocno głową o ścianę, ktoś normalny już dawno by stracił przytomność. Brunetka spojrzała na niego wściekła i uderzyła go w twarz z taką siłą, że chłopak wylądował na drugiej stronie uliczki. Michelle podeszła do niego i przytrzymała za kark przy chodniku.
- Przekaż swojemu szefowi, że jeżeli chce mnie złapać, niech przyśle kogoś lepszego. - syknęła przez zęby i skręciła mu kark.
- Zwariowałaś?! - krzyknęłam przerażona i podbiegłam do chłopaka.
Uklękłam koło niego i sprawdziłam puls. Nic nie wyczułam . Łzy zeszkliły mi oczy, nie wiedziałam co robić, spojrzałam na Michelle z przerażeniem i wściekłością. Dziewczyna przewróciła oczami i spojrzała na mnie beznamiętnie.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Nie długo się obudzi, dalej chodź! - syknęła i poszła przed siebie.
- Do..Dobrze. - szepnęłam zdezorientowana.
Spojrzałam na chłopaka i położyłam rękę na jego policzku. Uśmiechnęłam się, ale nagle wszystko zniknęło. Ciemność to jedyne co widziałam... Trzask... Czarne kruki okrążające wielki, przerażający zamek... Mężczyzna o czarnych włosach zabija masę ludzi... Mała czarnowłosa dziewczynka płacząca w środku mrocznego lasu... Przeraźliwy kobiecy krzyk... Trzask!
Jakby porażona piorunem odsunęłam rękę o twarzy bruneta. Otrząsnęłam się i pobiegłam za Michelle.
- Czekaj, czekaj. - zawołałam za brunetką.
Dziewczyna czekała w aucie. Usiadłam ze strony pasażera i spojrzałam pytająco na Michelle.
- Jedziemy do domu. - syknęła i z piskiem opon wyjechała na jezdnie.
Wzięłam głęboki wdech i zapięłam pas. W czasie podróży nie zamieniłyśmy ani słowa. Nie mogłam zrozumieć co się dzieję. No dobra, jakaś Michelle jest w moim ciele, a ja jestem teraz coś w stylu ducha. Kim jest Nathe i Connor i co Stev chce od Michelle? Pytania mnożyły mi się w głowie. Nawet nie zauważyłam jak dojechałyśmy do domu. Brunetka szybko wyszła z auta i zdecydowanym krokiem weszła do domu. Otrząsnęłam się i poszłam za nią. Dziewczynę zastałam w kuchni, grzebała w prawie wszystkich szafkach robiąc przy tym wielki bałagan.
- Hej, hej! - zawołałam i stanęłam przy niej. - Przestań! Powiedz czego szukasz.
- Masz sól ? - zapytała nie przestając przeszukiwania szafek.
- Tak mam. - warknęłam i odsunęłam dziewczynę od szafek. - Tutaj.
Wskazałam na szafkę po prawej i wyjęłam sól. Spojrzałam na nią pytająco, ona tylko wzięła ode mnie paczkę i podeszła do drzwi frontowych. Byłam ciekawa, ale też trochę przestraszona tym co zamierza zrobić. Dziewczyna wysypała trochę soli na podłogę przy drzwiach. Wybałuszyłam oczy patrząc na poczynania brunetki.
- Co ty... - nie zdążyłam dokończyć, bo Michelle mnie ominęła i zniknęła w głębi domu.
Przygryzłam dolną wargę i postanowiłam pójść za nią. Dziewczyna wykonywała tą samą czynność co przy drzwiach, tylko tym razem rozsypywała sól przy listwach przyściennych. Cały pokój był okrążony solą. Zdziwiona patrzyłam na brunetkę.
- Co to ma znaczyć? - zapytałam po chwili.
Brunetka usiadła na skórzanym fotelu w kącie pokoju. Wydawała się osłabiona i zmartwiona.
- Sól zablokuje go przed wejściem tutaj, jak już się obudzi. Tu jesteśmy bezpieczne. - westchnęła i złapała się za tył głowy.
Na jej twarzy zawitał grymas bólu, spojrzała na swoją rękę, która była cała w krwi. Spojrzałam na nią przerażona, Michelle przechyliła głowę w bok i wzięła głęboki wdech. Uśmiechnęła się, wytarła dłoń i wbiła wzrok w podłogę.
- To wszystko?! Powiesz mi może co się ze mną dzieje, co?! - pytałam zdenerwowana.
Dziewczyna spojrzała prosto w moje oczy, a ja zrobiłam się senna. Ostatnie co zobaczyłam przed odpłynięciem był uśmiech na jej twarzy.

~Gdzieś w Królestwie.~

Młody mężczyzna przedzierał się pod osłoną nocy do wielkiego zamku. Księżyc oświetlał mu drogę. Brunet rozglądał się dookoła siebie, obdarzając każdego surowym spojrzeniem. Chłopak podniósł rękę i zacisnął dłoń w pięść. Przechylił głowę w bok, schylił się i z całej siły walnął nią w ziemię. Zaśmiał się krótko i z szyderczym uśmiechem spojrzał przed siebie. Chmara potężnym, czarnych kruków zmierzała w jego kierunku. Kruki uformowały się w postać człowieka i zaskrzeczały. W miejscu ptaków stał teraz wyprostowany, czarnowłosy mężczyzna. Postać była ubrana głownie na czarno. Kamienie szlachetne, którymi były wysadzone pierścienie mężczyzny pięknie się mieniły, a czarna peleryna lekko powiewała na wietrze. Jego zielone oczy wpatrywały się w bruneta, a usta była wykrzywione w złowrogim uśmieszku.
- Witaj Connorze. - zwrócił się do bruneta. - Mam nadzieję, że wykonałeś zadane przeze mnie zadanie.
Serce chłopaka zabiło szybciej, jednak jego twarz nie pokazywała żadnej emocji.
- Przykro mi Panie, ale nie udało mi się. Ona jest potężniejsza niż myśleliśmy. - szepnął.
- Co?! Czy moje polecenie nie było proste?! Znajdź ją i przyprowadź. - wzburzony mężczyzna nie mógł zrozumieć swojego podwładnego.
Podszedł do niego, złapał za szyję i podniósł. Brunet zaczął się dusić.
- Dam Ci jeszcze jedną szansę. Ostatnią! Wolisz nie wiedzieć co Cię czeka jak mnie zawiedziesz. Znowu. - mówił przez zęby trzymając chłopaka nad ziemią. Po chwili spojrzał na niego i rzucił kilka metrów przed siebie.Obolały Connor spojrzał na mężczyznę.
- Wiesz, że potrzebuję wsparcia! - krzyknął zachrypniętym głosem.
- Dobrze. - rzucił niechętnie. - Jutro dołączy do ciebie Liam. A teraz znikaj mi z oczu!
Wkurzony mężczyzna obrócił się na pięcie, nie obdarzając chłopaka żadnym spojrzeniem. Był wściekły, musiał się jej pozbyć! Wiedział, że Connor go nie zawiedzie. Uśmiechnął się złowrogo. Miał plan.

~W domu Megan~

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Nieprzytomna usiadłam na łóżku i wzięłam głęboki wdech. Nagle wszystko wróciło, wspomnienia z całego wczorajszego dnia. Jak poparzona wstałam z łóżka i podbiegłam do lustro. Uśmiechnęłam się, tej białej aury już nie było. Westchnęłam i zachichotałam.
- Dzień Dobry, słoneczko. - zawołał ktoś za mną.
Wzdrygnęłam się, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. Przerażona obróciłam się. Przed moimi oczami stała wysoka brunetka z zielona-błękitnymi oczami, usta miała pomalowane czerwoną szminką. Na sobie miała ciemne rurki, czarne kozaki, białą bokserkę i szary sweterek. Uśmiechała się szyderczo w moją stronę.


- Michelle? - zapytałam przerażona.
- Bingo! - zawołała wesoło.
- Jak? Powiesz mi co tu się dzieję? Proszę! - pytałam
Dziewczyna prychnęła i podeszła do mnie. Przeraziłam się, jej oczy przybrały srebrno-metaliczny kolor.
- Jesteś Przeklęta. - powiedziała z powagą. - A ja jestem demonem.

_________________________________________________________________________________


No to mamy drugi rozdział :D
Mam nadzieję, że się spodoba ^^
Smutną wiadomością jest to,że następny rozdział pojawi się dopiero we wrześniu, bo teraz wyjeżdżam na
dwa tygodnie. Opinie na temat rozdziału zostawiam wam, mi osobiście się podoba.
A! Jeszcze mam do was pytanie: Pisać w narracji trzecioosobowej czy pierwszoosobowej?
Do napisania ;*

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. ;)
    Jeśli chodzi o narrację to mi podoba się pierwszoosobowa.
    Życzę wspaniałego wyjazdu oraz weny. :D
    Pozdrawiam, Cherry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Weny życzę i pozdrawiam :)
    http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na Rozdział Siódmy.
    http://przedstawicielka-dnia-i-nocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję tego bloga do The Versatile Blogger.
    Więcej informacji znajdziesz u mnie: http://przedstawicielka-dnia-i-nocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń