środa, 18 września 2013

Rozdział 3.



- Więc ty jesteś demonem mojej rodziny, tak? - zapytałam Michelle w drodze do szkoły.
O tym kim Michelle jest i o co w tym wszystkim chodzi gadałyśmy cały ranek. Dużo to ja z tego nie zrozumiałam . Wszystko było zagmatwane i pokręcone.
- Tak. - powiedziała dobitnie brunetka. - Mówię to wszystko ostatni raz. Jestem demonem twojej rodziny - Evansów. Mam około tysiąca lat i się nie starzeję. W świecie ludzi jesteśmy zależni od księżyca. W czasie pełni księżyca możemy wracać do własnego ciała. Oczywiście w naszym świecie tej zasady nie ma. Konflikt pomiędzy władcami w naszym królestwie doprowadził do tego, że teraz demony z królestwa Olivera muszą się ukrywać, albo podporządkować Stevenowi. Jestem o wiele szybsza i silniejsza niż przeciętny człowiek czy demon. Mam rożne nadnaturalne zdolności, np. : telepatia, telekineza, samo-regeneracja. Żeby przetrwać żerujemy na innych. Bierzemy od nich siłę i chęć do życia. Ty jesteś Przeklętym. Posiadasz nadnaturalną zdolność, którą sama musisz poznać. W każdej innej fazie księżyca żeruję na Tobie, używam Twojego ciała. Na razie nie będziesz kontrolowała tego, która z nas będzie używała twojego, bo jesteś nowa. Po jakimś czasie, używać twojego ciała będę mogła tylko jeśli się zgodzisz.
- Okej.
Z każdym kolejnym zdaniem wypowiedzianym przez Michelle, wszystko robiło się trudniejsze do zrozumienia, ale też bardzo ciekawe i inspirujące. Bardzo chciałam poznać jakąś historie z ich królestwa, jak to wszystko wygląda i w ogóle. Otrząsnęłam się i spojrzałam przed siebie. Stałyśmy przed bramką, za którą znajdował się budynek szkolny.
- Jeszcze jedno. - powiedziałam i spojrzałam na brunetkę. - Jak mamy rozmawiać przy ludziach? Trochę to będzie dziwne jak w czasie lekcji będę gadała do ściany.
To by było bardzo dziwne. Demonica uśmiechnęła się hytro i zwróciła wzrok w stronę szkoły.
- Taka pilna uczennica chce olewać nauczyciela i rozmawiać w czasie lekcji? - zapytała i prychnęła.
- Michelle...
- Dobra, a więc. Ja mogę mówić normalnie, bo mnie i tak nikt nie usłyszy. Do ciebie należy trudniejsza część. Jest to czymś w stylu telepatii. Musisz skupić i za pomocą swojej mądrej główki spowodować, żebym usłyszała Cię w mojej głowię. Nie jest to takie trudne, jak się wydaję.
Potaknęłam i wzięłam głęboki wdech. Skupiłam się i spojrzałam na Michelle. Ręka zaczęła mi drgać, nie widziałam o co chodzi. Postanowiłam się tym teraz nie martwić.
Co się dzieję z moją ręką?
Odetchnęłam i spojrzałam na brunetkę, dziewczyna się uśmiechała. Ręka przestała mi się trząść.
- Udało Ci się. - rzuciła i poszła w stronę szkoły.
Uśmiechnęłam się i pełna pozytywnej energii podążyłam za nią. Jesienne promienie słońca leniwie przedzierały się przez zielone korony drzew. Wiele uczniów biegło do budynku szkolnego, w obawie przed pierwszym spóźnieniem. Moja szkoła był pod tym względem bardzo rygorystyczna. Mi się jakoś specjalnie nie śpieszyło, był to mój ostatni rok w tej budzie. No właśnie, ostatni rok... Pójdę do collegu, zacznę nowe życie... Jednak jedna moja część nie chce opuszczać tego miejsca, ale druga chce się wyrwać jak najdalej stąd. Moje przemyślenia zakłócił szkolny dzwonek. Szybko weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu, ostatniej ławce przy oknie. Pierwszą mieliśmy historie - nudy. Nic dziwnego, że połowę lekcji przespałam. Na koniec lekcji dostaliśmy jakieś ćwiczenia do zrobienia w domu. Następną mieliśmy biologie, więc skierowałam się do klasy na drugim piętrze.
- Megan! - zawołał ktoś za mną.
Okazało się, że to Cora. Biegła w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Jej blond włosy opadały kaskadą na ramiona. Miała na sobie czarne rurki, conversy, kremową bluzkę na ramkach i czerwony sweterek, który świetnie podkreślał czerwień jej ust. Spojrzałam ostrzegawczo na Michelle. Dziewczyna nie zamieniła ze mną słowa od wejścia do szkoły, teraz rozglądała się po korytarzu. Westchnęłam głośno i zwróciłam się do przyjaciółki, która mocno mnie przytuliła.
- Hej! - zawołałam wesoło i odwzajemniłam uścisk.
- Hej! - powiedziała odchodząc kawałeczek ode mnie. - Jeny, jak się cieszę na ten rok szkolny! Będzie super! Widziałaś tą nową nauczycielkę? Jakaś dziwna jest... Mniejsza z nią, dzisiaj rano widziałam śliczną sukienkę i buty! Musimy iść je kupić! - powiedziała wszystko na jednym wdechu.
Zawsze byłam pod wrażeniem gadatliwości Cory, ale lubiłam to. Nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów. Nowa nauczycielka? Ciekawe...
- Oczywiście, że musimy! - odpowiedziałam z entuzjazmem. - Poczekaj, kto to?
Zapytałam i wskazałam na pewnego bruneta na końcu korytarza. Miał na sobie jeansy, ciemne oficerki, czarny T-shirt i skórzaną kurtkę. Stał sam, a na jego twarzy widniał pół uśmiech. Cora spojrzała w jego stronę, uśmiechnęła się do mnie i poszła w stronę chłopaka. Chciałam ją jakoś powstrzymać, bo chłopak nie wyglądał na miłego i dobrego. Niestety blondynka była za daleko.

Z punktu widzenia Cory:

Pewnym krokiem szłam w jego stronę, ale mnie pamięć myliła, albo... Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się do niego.
- Znam Cię. - oświadczyłam, a chłopak spojrzał na mnie. - Byłeś przed " McLeyn'em " wczoraj, prawda?
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i zwrócił w moją stronę. Jego brązowe oczy, w których można było się rozpłynąć były teraz wpatrzone we mnie.
- Tak. - zgodził się. - Jestem Liam, a Ty Cora. Najbardziej znana dziewczyna w tej szkole.
Zaśmiałam się krótko, a nasze spojrzenia się spotkały. Czułam, że mogę mu ufać.
- Czy ja wiem... Może. Co teraz masz? - zapytałam z zainteresowaniem.
- Według planu mam teraz Geografie.
Posmutniałam, w duchu chciałam, żeby chłopak był ze mną w klasie. Odgranęłam włosy i wskazałam Liamowi klasę, w której odbywały się jego zajęcia. Jeszcze chwilę patrzyłam jak znika w tłumie, po chwili wspomnienia z wczoraj wróciły.

Wczoraj. Las Vegas, 22:09.
Lekko otumaniona wypitym alkoholem rozglądałam się po sali w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie jej nie było, ani w pośród tańczących nastolatków, ani pośród tych pijących. Dziwne... Jednak przypomniało mi się, że ostatnio widziałam jak wychodziła z baru. Poprawiłam strój i wyszłam. Prócz mroku omiatającego ulice Vegas, nie widziałam nic szczególnego. Chwila! Na parkingu zobaczyłam jakiegoś chłopaka opierającego się o maskę auta. Jedyne co zobaczyłam to, że był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem, a ubrany był w raczej ciemne ciuchy. Położyłam ręce na biodrach i uśmiechnęłam się przelotnie. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, a chwilkę później uśmiechnął się łobuzersko. Chwilę tak uśmiechaliśmy się do siebie. Przełknęłam ślinę i kręcąc biodrami wróciłam do baru.

***

Z punktu widzenia Megan:

Cora miała racje, równo z dzwonkiem do klasy wmaszerowała wysoka blondynka. Włosy miała zaplecione w warkocza, a beżowa sukienka dodawała jej kobiecych kształtów. Wysokie obcasy stukały w podłogę, a brązowy sweterek podkreślał kolor jej oczu. Wpatrywała się w nas z troskliwym uśmiechem.
- Witajcie! - zaczęła. - Jestem Amanda Hopcher i jestem waszą nową nauczycielką biologi. Pani Belling wyjechała, ale zostawiła mi wszystkie związane z wami notatki. - tu wyjęła jakąś teczkę i zaczęła sortować kartki. - W tym roku macie maturę. Jest to bardzo dla was ważne, więc bierzemy się ostro do nauki. Na początek mam dla was testy, dzięki którym dowiem się na jakim poziomie jesteście. Macie pół godziny.
Jej obwieszczenie o teście spotkało się z głośnym protestem uczniów. Westchnęłam cicho i wyjęłam długopis. Po kilku minutach nauczycielka rozdała wszystkim arkusze i usiadła przed biurkiem na szczycie klasy. Przeczesałam włosy ręką i zaczęłam rozwiązywać test. Nie był on bardzo trudny, więc większość zadań zrobiłam. Jednak było kilka zadań przy których łapałam się za głowę. Po wyznaczonym czasie Pani Hopcher zebrała testy. Mieliśmy jeszcze kilka minut lekcji, więc chciałam pogadać trochę z Michelle. Skupiłam się i wzięłam głęboki wdech.
" O co chodzi z Nathem i Connerem? "
Dziewczynie uśmiech spełzł z twarzy, a pojawił się grymas pogardy.
" Connor jest demonem rodziny Torres'ów. Nathe, jak się domyślasz, jest przeklęty tak jak ty. Connor trzyma ze Steven'em, ściga mnie od momentu wojny. Jestem silniejsza od Connora, dlatego go wczoraj pokonałam. Zakładam, że Stev już wysłał mu wsparcie. Nie powinnaś ufać żadnemu z nich " powiedziała beznamiętnie patrząc w las za oknem.
" Czyli ten Steven chce naszej..." nie potrafiłam tego wymówić.
"...śmierci. Tak w gratisie dodam, że tamtej imprezowej nocy, kiedy pierwszy raz widziałaś Nathe'a, tak naprawdę był to Connor. " Widząc moją zdziwioną minę dodała. " Tak wiem, potrafi być czarujący..."
Naszą konwersacje zakłócił dzwonek. Nauczycielka wypuściła wszystkich na przerwę, mnie jednak zatrzymała.
" Muszę coś załatwić, spotkamy się wieczorem" zakomunikowała Michelle i zniknęła.
Wzięłam głęboki wdech, założyłam torbę na ramię i podeszłam do nauczycielki.
- Megan Evans? - zapytała
Przytaknęłam i oparłam się o ścianę. Kobieta uśmiechnęła się krótko, wyminęła mnie i zamknęła uchylone drzwi.
- Evans. - szeptała do siebie. - Jak miło.
Zwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy malował się złowieszczy uśmiech, a oczy przybrały kolor podobny do Michelle, tylko trochę ciemniejszy. Przeraziłam się i pobiegłam  stronę drzwi. Uniemożliwił mi to okropny ból głowy. Złapałam się za skronie i upadłam na kolana.
- Gdzie jest Michelle?! - syknęłam wściekła w moją stronę.
Ból coraz gorszy, łzy zeszkliły mi oczy.
- Nie wiem! - krzyknęłam głosem przepełnionym bólem.
- Nie kłam! - wrzasnęła i kopnęła mnie tak mocno, że wylądowałam na drugim końcu klasy.
Nie miałam siły płakać, bolało mnie całe ciało, każda najmniejsza kość. Głowę nawiedzały coraz to gorsze bóle. Krzyczałam żeby przestała, ale ona tylko wybuchnęła śmiechem. Szykowałam się na najgorsze, ona mnie zabije. Nie miałam z nią najmniejszych szans. Zamknęłam oczy, nie chciałam widzieć jej twarzy. Głowę przeszył kolejny ostry ból, krzyknęłam. Nagle kobieta upadła, a za nią stał wysoki brązowooki brunet. Nathe. - pomyślałam i straciłam przytomność.

Z punktu widzenia Michelle.

Cichutko przemieszczałam się po lasach Królestwa. Od czasu wojny nic tu się nie zmieniło. Tutejsze pola były nieurodzajne, a drzewa nie kołysały się lekko zrzucając czerwone liście na małe dzieci. Dawna świetność tego miejsca zniknęła, to nie było to samo. Po między koronami drzew było widać przepiękną tarczę księżyca. Zatrzymałam się i z uśmiechem wpatrywałam w niebo. W tym świecie nie było pór roku, księżyc ozdabiał niebo całą dobę. To miejsce dla słońca było zupełnie obce. Światło dawały gwiazdy, które w ciągu dnia mieniły się jak diamenty. Otrząsnęłam się i podeszłam do pewnego domku na obrzeżach lasu. Zapukałam i czekałam, aż dziewczyna otworzy. Zniecierpliwiona sama weszłam do środka. Zdziwiło mnie to co tam zastałam. Wszystkie meble były zniszczone i porozrzucane po całym pomieszczeniu. Postrzępione firany, wpuszczały skrawki światła gwiazd do środka. Nie miałam pojęcia co tu ię mogło stać, nagle usłyszałam stukot za plecami. Obróciłam się na pięcie i ujrzałam niską brunetkę. Miała na oko 16 lat. Spojrzałam na nią groźnie, ona uniosła ręce ku górze.
- Spokojnie, nie wydam Cię. - oświadczyła i spuściła ręce. - Nie wiesz co tu się stało, prawda? - pokręciłam zdziwiona głową. - Rano Steven przyszedł tu, splądrował jej dom i zabił Natalie. Podobno go zdradziła, czy coś.
Jak to ją zabił?! Szybko wybiegłam z domu, oparłam się o jakieś drzewo i przeczesałam włosy ręką. Coś we mnie pękło. Nie, nie, nie, to się nie dzieję! NIE! Łzy zeszkliły mi oczy. Natalie była moją przyjaciółką... Przeze mnie nie żyje! Osunęłam się na trawę i wybuchnęłam płaczem. Wyobraziłam sobie scenę jak Stev bez skrupułów i bez litości ją zabija. Jej krzyk i prośby by tego nie robił, ale to zrobił. Zemszczę się! Ten sk**wisyn mnie popamięta! Niestety nie mogłam opanować łez i przyśpieszonego oddechu. Nagle ktoś stanął przede mną, zerwałam się na równe nogi i spojrzałam w ciemność. Connor. - pomyślałam. Chłopak wynurzył się z mroku i widząc mój stan bez zastanowienia mnie przytulił. Próbowałam się jakoś wyswobodzić, ale nie wytrzymałam i znowu wybuchnęłam płaczem. Chłopak głaskał mnie po włosach i mocniej przytulił. Odwzajemniłam gest, zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Udało się. Odsunęłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy. Było nich współczucie, smutek i troska. "Tak wiem, potrafi być czarujący..." - przypomniałam sobie swoje własne słowa na temat bruneta.Oj, potrafił... Bez zastanowienia wpiłam się namiętnie w jego usta. Chłopak odwzajemnił mój gest i przyciągnął mnie bliżej siebie. Zatopiłam rękę w jego włosach, a drugą objęłam za szyję. Nagle, w ułamku sekundy, poczułam coś, coś czego dawno nie czułam i coś czego nie chciałam. Na chwilę przerwałam pocałunek i spojrzałam na niego. Nie wiem dlaczego, ale uśmiech mimowolnie zawitał na mojej twarzy.
- Powtórka z rozrywki? - zapytał
- Dlaczego nie.
Chłopak pocałował mnie namiętnie, odwzajemniałam każdy jego pocałunek. Możemy się domyśleć, co stało się potem.

*~*~*~*

Hej!

Przepraszam was, że dopiero teraz dodaję, ale mam kłopoty z komputerem... Mi się ten rozdział podoba, ale opinie zostawiam wam, kochani :**
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Uwierzcie, każdy komentarz bardzo mnie motywuje! <3
Do napisania ;**